piątek, 6 listopada 2009

Pustki "Kalambury" - Niektórzy lubią poezję.


Parę miesięcy temu śmialiśmy się, że Adam Michnik jest polskim Jonathanem Ponemanem. Bo niby działalność Agory jako niezależnego labela jest trochę kontrowersyjna (płyta = książka = 0% VAT), ale z drugiej strony jeśli nie tracicie bezpośrednio na ich małym (?) przekręcie to nie ma co narzekać. Powoli, powoli, małymi kroczkami nasz polski Sub Pop wypełnia bowiem swój katalog bardzo dobrymi pozycjami. No dobra, swoją bibliotekę.

W zeszłym roku najlepszy obecnie polski zespół, czyli Pustki (z chęcią się pokłócę) również dołączył do agorowej stajni. Teraz, w zasadzie trochę niespodziewanie, wydają swoją drugą książkę, promowaną opowiadaniem tytułowym pt. „Kalambury”. Pozwólcie, że przyczepię się jeszcze do jednej niemuzycznej rzeczy i już daję spokój. Otóż patronat TVP2 jest bardzo niepokojący i to wcale nie dlatego, że jako telewizja kuleją z misją i emisją. Zafrasowała mnie raczej naklejka na folii, będąca ni mniej ni więcej tylko wycinkiem niedzielnego programu telewizyjnego. No i ten klip. Ale skupmy się już na muzyce.

„Kalambury” nie są kolejnym logicznym krokiem po „Końcu Kryzysu”. Nie są też tak dobre jak zeszłoroczny materiał. Ale trochę nie o to tu chodzi. Piosenki z tekstami klasyków przewijały się w repertuarze Pustek od dawna, pojawiając się często na koncertach, a czasami i na różnych składakach tematycznych. Teraz zostały zebrane i wydane. Cześć z nich nagrano jeszcze raz, jak np. świetne singlowe „Kalambury”, które poprzednio ozdabiały płytę „Broniewski” (wtedy w wersji z Muńkiem Staszczykiem, która jak legenda głosi powstała w godzinę; tutaj już bez, ale bez utraty tamtej energii i lepiej dopracowane). Także z tamtej składanki pochodzi „Przekwitanie”, wrzucone tu bez żadnych zmian, dzięki czemu odbywamy wycieczkę w przeszłość, słuchając Pustek jeszcze w wersji 1.0 (w głośnikach dokazują Filip Zawada i Janek Piętka). Jest też chyba znany wszystkim z radio i koncertów „Wesoły jestem” (także już wcześniej wykorzystany na „Wyspiański wyzwala”), który o dziwo nie trąci myszką i wyrasta na jeden z lepszych utworów tego wydawnictwa.

Najlepszym chyba kawałkiem na „Kalamburach” jest rozpoczynająca album „Trawa” z tekstem Tuwima. To bez wątpienia najbardziej energiczny i zarazem najświeższy utwór ze wszystkich tu obecnych, najmniej przy tym odbiegający klimatem od „Końca kryzysu”. Nie wiem czy są na tej płycie jakieś większe mielizny, bo choć np. „Znój” (Leśmian) jest na początku trochę nudny, to po połowie się rozkręca.”Dłoń zanurzasz we śnie” (znów Leśmian) też się trochę snuje, ale taki to niby zamysł, że ma być sennie. Dużo lepsza jest „Wiedza” (czyżby…Leśmian?) i ten doskonały do podśpiewywania refren na „uuu”, czy pozytywnie niepokojące „Jakżeż ja się uspokoję” (Wyspiański), które muzycznie przypomina mi trochę The Cinematic Orchestra skrzyżowane z Notwistem.

„Kalambury” to też goście. I to tacy z górnej polskiej rockowej półki. Artur Rojek śpiewa w utworze „Nieodwaga”, jedynym na płycie z tekstem autorskim, który popełnił Radek Łukasiewicz – nie powala, ale nie jest zły, utwór broni się muzycznie, a i Rojas daje radę. „Notesem” zamyka natomiast płytę Nosowska – ktoś ze znajomych zgarnął u mnie z biurka płytę, przeczytał tekst i rzucił „grafomania i banał”, chyba nawet wiedząc, że to Słonimski. Ale potem, już po odsłuchu widziałem po minie, że jednak się spodobało. Bo też dlaczego nie? Świetny numer, dopracowany, wielowarstwowy, poruszający. Wielki szacun dla Nosowskiej, która modulując głos brzmi tu zupełnie inaczej - skojarzyła mi się z nieodżałowaną Bartosiewicz.

Wydanie tego typu płyty to nie nowatorski pomysł, bo takich wydawnictw w ostatnich latach było na pęczki. Dosłownie kilka utworów jest całkiem nowych, materiał w dużej mierze jest wyciągnięty z szuflady i miejscami trochę doszlifowany. Potraktowałbym więc raczej „Kalambury” w kategoriach rozliczenia się z poetyckim odłamem działalności Pustek, możliwe, że zamknięcia pewnego rozdziału. Cholernie dobrego rozdziału, jeśli ktoś pyta, bo skompilowanie takiego materiał proste nie jest – trzeba odpowiednio przyciąć, wybrać dobre fragmenty i stworzyć właściwe muzyczne tło. Ucieczka od patetyzmu, dystans, unikanie nudy i oryginalność – Pustki Anno Domini 2009 wydają się mieć wszystkie 4 asy w rękawie.

http://www.myspace.com/pustkimusic

2 komentarze:

  1. A skąd Michnik wziął kasę na Wybiórczą, aa? Tracimy na nich wszyscy, bo tu nie chodzi o jeden przekręt, tylko o to, że sami są jednym wielkim permanentnym przekrętem. Jak to był powiedział kiedyś Zielony - nie wolno ich kupować nawet w poniedziałki, kiedy wychodzi dobry dodatek sportowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty mówisz "nie wolno", ja mówię "who cares?". O ile czytam jakiś dobry tekst to cały ten background mam głęboko dupie.

    OdpowiedzUsuń