wtorek, 17 listopada 2009

"Dystrykt 9". Pokochaj karalucha.


A jak Absurd. Wszyscy wokół uważają Cię za krewetkę.
B jak BUM!. Dźwięk aspirujący do bycia oficjalnym soundtrackiem filmu.
C jak Cierpliwość. Wymagana podczas seansu.
D jak Destylacja. Kosmiczne paliwo uzyskane chałupniczo to paliwo najlepsze.
E jak Eksterminacja. Obowiązkowo w większości scen.
F jak Fabuła. Patrz – Szczątki.
G jak Groza, o ile ktoś jeszcze boi się przerośniętych insektów.
H jak Humor. Rynsztokowy.
I jak Inteligencja. Producenci założyli z góry, że brak i u widza.
J jak Jakość, patrz Jakość Marna.
K jak Kocimiętka. Lepsza kocia karma, lecz nie nadużywaj!
L jak Litość. Uczucie zarezerwowane dla scenarzysty.
M jak Miłość. Trwała mimo transformacji. Miłość Ci wszystko wybaczy.
N jak Nic za darmo. Budżet mówi sam za siebie.
O jak Origami. Po co komu origami?
P jak Powtórka. Ze wszystkich ikon kina s-f, z „Muchą” na czele.
R jak Rasizm. Czarni i obcy są źli i basta. Biali są źli i basta. Do wyboru, do koloru.
S jak Szczątki. Patrz – posiłek obcych; patrz też – fabuła.
T jak Tajemnica, Choć wszelkiej tajemnicy brak.
U jak Uproszczenia. Kłębi się to robactwo na ekranie niemal przez cały czas.
W jak Wielka zdradliwa korporacja. Stuprocentowe cliche wszelkich korporacji.
X jak Znak, który narysują na piersi, gdy w ramach wyroku poślą Cię na testy broni.
Y jak Chromosom, z którym połączy się Twoje DNA.
Z jak Zawód; patrz przemożne uczucie występujące podczas napisów końcowych.

Protegowany Petera Jacksona, Neill Blomkamp swoim obrazem chciał szturmem wziąć odstawiony na boczny tor i wyeksploatowany gatunek s-f, a dokładnie jego odnogę opisującą spotkania trzeciego stopnia. Założenia scenariusza, pomimo wyzierającej zewsząd wtórności, były całkiem ciekawe, bo po obcych nastających na życie ziemian (Alien, Predator), obcych ukrywających się w nas samych (Thing, Hidden) i wszelkich obcych w ogóle, zaserwowano nam spotkanie z nieszczęsnym, mało inteligentnym (choć posiadającym imponujący arsenał(sic!)) gatunkiem, który, o dziwo, pada ofiarą ksenofobii i rasizmu, w stopniu, jaki potrafimy zafundować innym istotom własnoręcznie tylko my - ludzie.


Mamy, więc dwóch bohaterów z przypadku, zgodnie poszukujących (mając jednak odmienny cel) zapuszczone getta Dystryktu 9, dookoła zaś Afrykę (okolice Johannesburga), a w niej uciekinierów, starannie ukrywane podłe badania nad obcą rasą, czyli reasumując naprawdę ciekawy materiał. Co z tego, skoro atmosfera siada zaraz na samym początku filmu i nie podrywają jej do lotu tysiące ton detonowanego tu i ówdzie semteksu, ani taneczne popisy high-tech robota bojowego. Nasz ziemski bohater, który zupełnie niechcący znajdzie się w środku konfliktu pobekuje rzewnie do telefonu, dziwiąc się, że niespodziewanie został wyłączony poza nawias społeczeństwa, ale zamiast współczucia budzi u widza rozdrażnienie. Irytuje też niedomówienie zawarte w końcówce, sugerujące możliwość powstania sequelu. Ta informacja zamiast cieszyć budzi sprzeciw, bo z dala czuć w niej smrodek wykalkulowanych sprytnie przyszłych milionów dolarów, a chęć nabicia kabzy wydatnie przekracza chęć usatysfakcjonowania widza.


Dystrykt 9 w założeniach mógł być obrazem przełomowym na miarę wymienionych powyżej fantastycznych blockbusterów, ba, mógł przeskoczyć je z łatwością gdyby tylko wyeksponowano ukryte w nim treści. Miestety, zamiast pełnej napięcia, filozoficznej rozprawy o inności i poszukiwaniu współistnienia w zaludnionym wszechświecie, zaserwowano nam popłuczyny po sławetnej Serii V, tyle, że braki fabuły zapchano efektami komputerowymi, które jak miód ściągają ku sobie tabuny amerykańskich dzieciaków pokolenia PP (patrz, pustogłowie i popcorn) i tyle. Szkoda.

Pozostaje nadzieja, że ktoś ambitny podniesie rzuconą przez Blomkampa rękawicę i pokaże światu jak robi się klimatyczne filmy wykorzystujące motyw spotkania naszej cywilizacji z cywilizacją obcych. Zabawi się w taki „rebirthing” gatunku. Ale ten czas dopiero nadejdzie...


6 komentarzy:

  1. to chyba ja jestem pustogłowym pożeraczem popcornu, bo uważam, że to film całkiem klimatyczny. to chyba nie grzech, kalkulowanie żeby film zarabiał? byle sequel nie był matriksem reloaded. dla mnie w dystrykcie dziewiątym właśnie fajne jest to, że nic nie jest powiedziane, a wielu rzeczy tylko się można domyślać. nie ma rozprawy o inności, jest tylko zapalniczek, który albo odpali w głowie, albo nie. a jak nie odpali, to dla dzieciaków zostają efekty specjalne i lans na paradokumentalizm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest w tym filmie coś innego, ale obawiam sie, że to tylko kwestia kulturowa, że to ten nieznany i nieoklepany wcześniej Joburg zadziałał.
    Bo poza tym niby na początku Ok, ale chciałoby się dużo więcej. Film nie zbliża się nawet do poziomu, który możnaby uzyskać z takim pomyslem i materiałem. Mamy więc prawo wymagać i czuć zawód.
    W idealnym świecie filmy robione są z zaangażowaniem i ideowo. W idealnym świecie wszystko jest oryginalne i odświeżające. W idealnym świecie tylko wybrani rozumieją i doznają, a wybranymi są wszyscy, choć każdy czuje się tym jedynym. W idealnym świecie...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja nie lubię idealnych filmów. ten nie jest żadną nową nadzieją kina s-f, ale w zalewie transformersów, dwa tysiące dwunastych etc etc, stanowi na pewno ciekawy wyjątek. zostaje niedosyt, owszem, aczkolwiek po mojemu tak właśnie miało być. obstaję przy tym, że klimat jest, nawet wyłączając modę na kochanie afrykańskiego czegokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza część Transformersów miała niepowtarzalny klimat filmów przygodowych z lat 80'tych spod znaku "Goonies". Piszę to całkiem poważnie. Dla mnie to było doskonałe kino przygodowe. Dwójka już faktycznie była żenująca ale honoru jedynki będę bronił! Dystrykt obejrzę pewnie dopiero jak wyjdzie na DVD, po dobrym pierwszym wrażeniu z trailera jakoś w końcu do kina nie chciało mi się iść.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całowicie zgadzam się z Tobą gala, jak to kiedyś powiedział Phil N. Transformersi "odnowili kino nowej przygody". I chwała im za to. Natomiast co do argumentu iammyownpet: trudno o zapłon zapalnika jeżeli przez cały seans usta co chwila układają się w ironiczny uśmieszek. Ale przecież to tylko moje własne zdanie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Obiecuję, że pojawi się kiedyś esej na temat renowacji KNP przez "Transformers". Oczywiście o pierwszym filmie Baya na ten temat, gdyż drugiego nie można rozpatrywać jako "filmu".

    OdpowiedzUsuń