środa, 11 listopada 2009

La Roux "La Roux". Nu-Romantic.


Dostaliśmy wiele skarg, że La Roux bezpodstawnie została wrzucona do jednego worka wokalistek z recenzji Florence And The Machine. Jednocześnie nadeszło wiele próśb, aby wreszcie wypowiedzieć się na temat tego robiącego w błyskawicznym tempie karierę duetu (nawet „polska cena” jest, eh). Tak więc przed Państwem cała prawda o La Roux.

Można by dywagować od czego zaczął się najazd girl-synth-pop-revival. Śmiem twierdzić, że Lady GaGa swoim genialnym singlem „Just Dance”, śmierdzącym na odległość ejtisem rozpoczęła najazd androgenicznych klonów. Choć w podziemiach elektro-pop radził sobie znakomicie (Juvelen czy Cut Copy), tak w mainstreamie nie wyobrażano sobie, aby coś oprócz r’n’b dyktowało warunki.


Jak przystało na porządny synth-pop, najczęściej sprawdzają się duety. Nie chcę tutaj namecheckingu zbędnego uprawiać, ale mnie korci. Tak, więc: Pet Shop Boys, Yazoo, Soft Cell itd. Proszę Państwa, bo La Roux to nie tylko ONA – Ellie Jackson – syntezatory i wokal, ale także ON - Ben Langmain – kompozytor i producent. Pomimo ciągłych nawiązań przez inne załogi w tej dekadzie, chociażby na zasadzie epokowej sinusoidy, nikt tak bezpośrednio nie nawiązywał do pierwszej fali new romantic, przebijając się jednocześnie do szerokiego grona słuchaczy.


Zaczynamy z grubej rury. „In For The Kill” miażdży klawiszami nasze uszy niczym Gary Numan zapierdalając swoimi samochodami. Buńczucznie rzucone „We can fight our desires /But when we start making fires” już stawia Elli w rzędzie cierpiętnic nowego romantyzmu. „Tigerlily” wchodzi niczym Crystal Castles, aby zaraz rozpocząć pazurzastą zwrotkę. Klimatem przypomina mi „Mr. X” Ultravoxów, może to przez tajemniczy, hammerhorrorwy męski wokal w 2:20. „Quicksand” posiada świetnie ukryty knajpiany motyw pianina, który w 0:40 przeradza się w cięte uderzenie keyboardu. Gdzieś w cieniu legendarny debiut Soft Cell. La Roux czerpią z największych.


Zawsze twierdziłem, że new romantic szedł w parze z punkiem. Wykrzyczany wokal, pełen egzaltacji i agresji cechował nie jeden zespół tego gatunku. Tak też jest w „Bulletproof”. Co jak co, ale ten kawałek zdaję się być odrzutem z sesji „Speak & Spell”. Jeżeli nie Vincent Clarke to kto? Troszeczkę nowocześniejsze „Colourless Colour”, z motywami z Jean Michele Jarre’a, daje odetchnąć po dawce początkowych killerów. Ale nie dajmy się zwieść. Chłopaku, chcesz się mną tylko pobawić, tak naprawdę mnie nie potrzebujesz. Oh, jakie to smutne („I’m Not Your Toy”). Nie zapominajmy o balladach, przecież to one sprawiały, że niejeden nastolatek w makijażu popełniał wtedy samobójstwo. Smutne klawisze, troszeczkę jak spod ręki Gore’a, mini-mostek w 1:01, nawet chórki jak u Misia.


Kurczę, chyba za dużo tego dobrego i La Roux dobrze o tym wiedzieli, umieszczając dwa słabsze utwory pod koniec. Mowa o „As If By Magic” i „ Fascination”. Nudzą swoją przewidywalnością w odniesieniu do poprzednich hajlajtów. Niech nie zmyli nas miałki początek „Reflection Are Protection” bo w 1:08 czeka nas absolutnie rozkładający na łopatki refren: “My reflections are protections
/They will keep me from destruction / My directions are distractions/ When you're ready come into the light”. Kończymy płytę kawałkiem „Armour Love”. Gdzieś na wysokości unoszących się klawiszy, które raz po raz wykonują swawolne wywijasy, przychodzi mi na myśl kawałek monument. A Ty ile razy przesłuchałeś „Vienne”, no ile razy?.

La Roux należy się szacunek za odwagę. Można było bawić się konwencjami, korzystać z nich ile wlezie, kraść motywy, ale nikt jeszcze nie odważył się zupełnie postawić na jedną kartę w klimatach chociażby Human League. No bo właśnie ich absolutne „Don’t You Want Me” definiuję płytę opisaną wyżej. Tak więc nie ma wstydu.


http://www.myspace.com/larouxuk


3 komentarze:

  1. Prawie że mistrzowska recenzja - idealna zeby sie nikomu nie narazic: może być uznana zarówno za krytykę, bo możnaby doszukiwać się ironii i pogardliwego tonu znając waszą wcześniejszą "twórczość" (:)), yet ogólna ocena jest pochlebna. Chyba. pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam nic z tej recki nie kumam :P A La Roux dobrze sie slucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Parę słów na temat la Roux i powrotu New Romantic - http://tutitt.wordpress.com/ - zapraszam serdecznie

    OdpowiedzUsuń