piątek, 20 listopada 2009

Charlotte Gainsbourg (feat. Beck) "Heaven can wait", but this video can't.




Teledysk na dziś. Charlotte Gainsbourg za dwa tygodnie z lekkim okładem zaszczyci nas swoją drugą solową płytą (techniczne rzecz biorąc trzecią, ale kto by liczył wykorzystywanie przez tatę w wieku 15 lat). Tym razem wyprodukował ją nie jak za ostatnim razem 6-ty członek Radiohead Nigel Godrich, ale nasz ulubiony scientolog Beck Hansen. W sumie żadna to też niespodzianka, Godrich od lat produkuje Becka, to teraz Beck wrzuci swoje trzy grosze do „IRM”. Wszystko zostaje w rodzinie. Dla zainteresowanych (ja byłem i zrobiłem mały research): tytuł to po prostu rezonans magnetyczny w języku Baudelaire’a (merci beaucoup Wiki), a wziąwszy pod uwagę niegdysiejsze problemy zdrowotne Charlotte, to nie mam żadnych wątpliwości, że to nawiązanie delikatnie autobiograficzne. Zresztą na płycie jest i utwór tytułowy, który Francuzka uprzejmie udostępnia tu, bardzo dobry zresztą i tam sobie można to odniesienie bardzo wyraźnie wychwycić – tekst jest prawie jednoznaczny, a i odgłos charakterystyczny.

To co robi w życiu Gainsbourg ogólnie rzecz biorąc jest ok. – właśnie nie super, ale ok. Aktorsko odwala swoją robotę nieźle, chociaż nie powala, muzycznie główną jej siłą jest niedoskonały francuski angielski – cóż, niektórych to rusza, ja nigdy wielkim frankofilem nie byłem. Ale trzeba przyznać, że śpiewa czysto i wpada to w ucho. Poziomu Cat Power raczej nie osiągnie, ale nie o to tu chodzi. Jak każde dziecko obdarte z dzieciństwa musiała się trochę natrudzić, żeby pokazać, że może. Misja zakończona sukcesem. Poza tym jak się ma takich zdolnych przyjaciół jak Beck, to można powalczyć. Carla Bruni zrobiła duży błąd, że w zeszłym roku do niego nie zadzwoniła.

Ale teraz rozsmakujmy się już w teledysku. Takie coś to ja lubię! Soczysty kawałek tej wspaniałej dziwacznej Ameryki, zanurzony w abstrakcyjnym dipie i podawany na ciepło z wypieczonymi pomysłami . Każda scenka się broni: lecąca siekiera, Sponge Bob, pół brody, deskorolka, koleś w wannie. Widzieliśmy podobne rzeczy już kiedyś, ale tu zebrane jest to wszystko w małe dzieło sztuki. Zabawne, ale w przewrotny sposób bardzo smutne. Do oglądania w kółko, bez dwóch zdań (jak się już znudzi to jest też druga, troszkę inaczej zmontowana wersja). A muzyka? "Heaven Can Wait" to kawałek z gatunku „wpada w ucho od razu”. Śpiewany na dwa głosy przez Charlotte i Becka (świetny w klipie, choć wygląda trochę niezdrowo), bardzo piosenkowy. Zwrotka, refren, zwrotka, refren. Tylko tyle i aż tyle. Od czasu, kiedy sprzedałem samochód nie żałowałem tego ani razu. Teraz zaczynam. Ten numer na pewno znalazłby się na mojej składance do auta.

http://www.myspace.com/charlottegainsbourg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz