poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Inspiracje "singla" zeszłego roku.


Nigdy nie byłem fanem Beyonce, ale przyznam się iż ostatnie dokonania pani 'B' (a właściwie Sashy Fierce) przyjemnie mnie zaskoczyły. Piosenka „Single Ladies” to jeden z moich ulubionych kawałków ostatniego czasu – nie dość, że świetnie skomponowana i napisana, to jeszcze oprawiona w doskonały układ choreograficzny (tak, nie znosimy układów choreograficznych ale tylko dlatego iż stanowią wypełniacz w słabych produkcjach – w „Single Ladies” mamy proszę Państwa za to do czynienia z taneczną sztuką!). Przez kilka dni po premierze biłem pokłony przed YouTube od nowa i nowa przyglądając się ascetycznej scenerii teledysku, stanowiącej idealne tło do wulkanu energii w postaci trzech tancerek z Beyonce na czele. To jest coś przez duże C!, myślałem. Jeżeli ktoś nie zakocha się w tak doskonałej produkcji to marnie widzę jego muzyczne gusta.

Spróbujcie więc wyobrazić sobie moje rozczarowanie, gdy odkryłem prawdziwe źródło tej tanecznej erupcji – i to UWAGA – źródło bijące z głębi lat 60tych! Tak! Beyonce przyznała się w końcu do inspiracji. Chociaż oglądając materiał z występu Gwen Verdon mam wrażenie, że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż inspiracją... Zwłaszcza jeżeli ten sam teledysk obejrzymy z nałożonym tłem muzycznym z "SL (Put a ring to it)".

Ocenę postępowania Beyonce pozostawiam Wam... Jednak, jedyne co teraz przychodzi mi na myśl to gorzkie słowa: Shame on you Sasha. Shame on you...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz