poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Handsome Furs w Hydrozagadce (24.04.09): Dezerterzy upadającego Zachodu


Praska Hydrozagadka to specyficzne miejsce – nie to, że klimat, ludzie itd. Po prostu różnie tam bywa z koncertami. Jedne wychodzą, inne nie; nie wszyscy muzycy potrafią się przestawić na granie w czymś, co przypomina raczej duży pokój, niż salę koncertową. Handsome Furs? Zobaczymy.

Na początek support. W połowie występu miałem taki pomysł, żeby napisać o losowym wypadku, który nie pozwolił mi go obejrzeć. Ale potem zagrali do końca i się rozmyśliłem. Otóż: mocno młodzieżowy zespół The Spouds, który chciałby być jak Sonic Youth i wcale się z tym nie kryje wzbudził u mnie na początku nostalgiczny uśmieszek. „Młodość” – pomyślałem próbując oddzielić ciężki do zrozumienia anglojęzyczny wokal od ściany dźwięku. Co do tego pierwszego, to jeśli wokalista zdawał piątkowy językowy test gimnazjalny to nie wróżę mu najlepiej, a co do ściany… Cóż, kiedyś osiągnąłem podobny efekt, kiedy zostawiłem gitarę na przesterze na podłodze i poszedłem odebrać telefon. Podczas gdy ja walczyłem ze swoim zbyt miękkim sercem, udając, że nie słyszę rozjeżdżania się rytmu, absolutnego braku melodii i fałszowania drugiego wokalisty, Michał dał sobie spokój słusznie zauważając, że gdzie młody zespół tam i młode fanki. Ok., wiem, są młodzi, mają potencjał… Wróć. Właśnie, że nie mają. Zupełnie. Nie słyszałem praktycznie nic, co można by przekuć w wartościowy kawałek. Do tego cała otoczka zupełnie rozłożyła mnie na łopatki. Jak jeszcze popijanie jednego piwa przez cały zespół i nieśmiałe zapalenie papierosa przez wokalistę można uznać za rozczulające, a niepasujące „kornowe” kiwanie się gitarami za irytujące, to już finałowa demolka sprzętu była trudna do zniesienia. No ale koleżanki z klasy na pewno ich kochają. Tak trzymać. Zabierajcie drzazgi gitar i złaźcie już z tej sceny, teraz czas na…


„To będzie kawałek o upadku Zachodu” – rzuca ze sceny Dan i uderza w struny. Publika w ekstazie, mimo, ze ten Zachód jada na śniadanie. Jest mocno, punkowo, „Legal Tender” brzmi inaczej niż na płycie. Ale trzeba przyznać, że to naprawdę niezły opener. Potem lecą kolejno „Talking Arbat Hotel Blues”, świetne „Evengeline” i „I’m Confused”, „They Will Be Done”, „Nyet Spasiba”… Wszystko bez oszczędzania się, nie ma miejsca na pulsującą coldwave’ową elektronikę, która tak cieszy na nowej płycie. Alexei wije się przy syntezatorze łapiąc grube akordy i walcząc z automatem perkusyjnym, żeby tylko nie zostać zagłuszoną przez Dana, który wygląda jakby miał zaraz umrzeć. Trochę żal płyty, ale Handsome Furs naprawdę dają radę. Kończą, ale znów wychodzą. Jeszcze więcej, jeszcze mocniej. Moje prognozy delikatnego koncertu wzięły w łeb, ale chyba nikomu to nie przeszkadza. Po koncercie udaje nam się uciąć sobie z zespołem naprawdę miłą pogawędkę:




Coldaim: Wasza nowa płyta ‘Face Control’ różni się trochę od debiutu…
Dan: Tak, chcieliśmy, żeby brzmiała inaczej, była bardziej energetyczna, oddawała to, jak gramy na żywo…
Alexei: Dużo materiału powstało w sypialni, może to dlatego (śmiech)
Coldaim: Podoba wam się to, że właściwie gracie tu jako nowy, młody zespół? Pewnie niewiele osób w tym klubie kojarzy Dan’a z Wolf Parade, nie wiedzą o waszych pozytywnych recenzjach np. na Pitchfork’u…

Alexei: O to właśnie chodzi! To świetne, że ludzie przychodzą i mają to wszystko w dupie. Nienawidzę grać na koncertach, na których jest pełno ludzi z branży muzycznej i jedyne co robią, to piszą na swoich komórkach.
Coldaim: Wasza aktualna trasa to w dużej części wschodnia Europa.

Dan: Nigdy nie mieliśmy możliwości, żeby podróżować, więc teraz nadrabiamy zaległości. Poza tym podoba nam się tu, zwłaszcza w Polsce, ludzie są niesamowici. Kolega pojechał niedawno ze swoim zespołem do Indii i mówił, że wycieczka była świetna, ale ludzie zupełnie nie czuli muzyki. Tu jest zupełnie inaczej.
Alexei: Ja zawsze chciałam przyjechać do Warszawy.
Coldaim: Przyznaj się, to przez Joy Division

Alexei: (śmiech) OK., może trochę. Ale pamiętam też Warszawę z lekcji historii.
Dan: Mój dziadek był tu w czasie wojny i potem dużo mi opowiadał.
Alexei: Tak, Boeckner to zdecydowanie niemieckie nazwisko.(śmiech)

(w międzyczasie przychodzi kilku łowców autografów, Dan upewnia się 3 razy zanim podpisze się na iPodzie, robi się zamieszanie, chcemy iść, ale Alexei nie pozwala: „spoko, zaraz sobie pójdą”)

Coldaim: Jak wczorajszy koncert w Krakowie? Też mieliście taką „dużą” garderobę?

Alexei: Było całkiem nieźle. Klub był jeszcze mniejszy. Pot kapał z sufitu. Rozmawialiśmy dziś o tym z Danem, że w Warszawie ludzie są trochę inni niż w Krakowie. Co wy na to?
Coldaim: Jest kilka teorii na ten temat…

Dan: A co do małej garderoby to mamy to wszystko gdzieś, zupełnie nam to nie przeszkadza. Ważny jest sam koncert.
Coldaim: Wasz rider nie obejmuje wody Perrier?

Alexei: Jest tylko to co widzisz.(śmiech) Macie ochotę na piwo?
Coldaim: Jasne, dzięki.


(przychodzi manager, żeby poinformować, że jest szansa zamówienia pizzy, ale do Hydrozagadki raczej nie dowiozą i trzeba się będzie przejść kawałek, co zupełnie zespołowi nie przeszkadza)

Coldaim: Mówicie, że macie gdzieś cały przemysł, ale śledzicie to co się dzieje na scenie muzycznej? Macie ulubionych wykonawców?

Alexei: Deerhunter, w ogóle wszystko to, czego dotknie Bradford Cox.
Coldaim: Atlas Sound?

Alexei: Zdecydowanie. Poza tym nasi przyjaciele z Kanady mają taki zespół The Witchies, musicie ich posłuchać. Co jeszcze… np. Black Lips. Nasz manager próbuje ich ściągnąć do Polski.
Dan: I podoba nam się stara polska muzyka punkowa. Dezerter…
Alexei: Siekiera!
Coldaim: Ostrożnie z tym ostatnim (Alexei wymawia „Siekiera” jak „Shakira”)

Dan: (śmiech)Naprawdę dobre kapele.


http://www.myspace.com/handsomefurs

2 komentarze:

  1. mea culpa absentatis. następnym razem proszę o fotkę coldaimu z zespołem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. następnym razem to ty zrobisz fotkę:)

    OdpowiedzUsuń