piątek, 3 kwietnia 2009

God Help The Girl "Come Monday Night" czyli retro popu ciąg dalszy

Nowy projekt Stuart'a Murdoch'a może być klasyfikowany różnorako. Ale obojętnie czy jest to nowy album Belle and Sebastian, czy rzecz zupełnie solowa, czy soundtrack do musicalu, kompilacja wcześniejszych utworów w kobiecych wykonaniach czy wszystko po trochu, to pierwszy utwór „Come Monday Night” zadowoli chyba każdego fana Szkotów. Murdoch mając w głowie pomysł czegoś trochę innego, co zawiera się w krótkim „girls and strings” rozpoczął szukanie głosu idealnego. Dłubał w kilka lat i wyniku dziwnego castingu wybrał kilka dziewcząt, zaprosił do studia kolegów z B&S(„są dobrzy i ich znam”) i nagrał coś tak podobnego i zarazem innego. Ciężko tu mówić, że rzeczony singiel jest przesiąknięty latami 60-tymi, bo w końcu na tym zawsze opierało się Belle…, ale powiedzmy sobie, że jest przesiąknięty nimi trochę bardziej. Smyczki tworzą minimalistyczny podkład, Stuart co jakiś czas uderzy w klawisz pianina, bas delikatnie pulsuje, a wokal jakby bardziej swingujący. Tylko ta gitara jakaś taka...nie oszukasz nas Stu. Ale czy to źle? „Come Monday Night” brzmi trochę jak wczesne Belle and Sebastian. Proste, rozmarzone i miło kołyszące. A kiedy słyszę głos Catherine Ireton wszystko mi się wizualizuje. Nakręcone kamerą Super8 ujęcia uśmiechniętej paczki przyjaciół wygłupiających się w Glasgow nad rzeką Clyde. Tak właśnie to będzie wyglądało. Miejmy nadzieję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz