piątek, 3 kwietnia 2009

Arcade Fire "Miroir Noir" - wędrowni sprzedawcy biblii


Zupełnie niespodziewanie „Miroir Noir”, długo wyczekiwane DVD Arcade Fire można sobie przez najbliższy tydzień zupełnie legalnie i zupełnie za darmo obejrzeć na Pitchfork TV.
Jak łatwo się domyślić wydawnictwo Kanadyjczyków to nie jakieś tam zwykłe koncertowe DVD. Próżno szukać tu opcji zmiany ujęć z 15 kamer czy oczekiwać ostrego jak brzytwa obrazu HD. Film Vincent’a Morisset’a to zapis fragmentów trasy koncertowej po wydaniu płyty „Neon Bible”, w którą Arcade Fire pojechał już jako zespół doceniony, spełniony i wyczekiwany. Pojechał nie po to, żeby się publiczność przypodobać, ale żeby wprowadzać w trans coraz większe sale, hale i stadiony.

Film jest bardzo bliski stylistycznie wydanemu w 1998 roku innemu filmowi z gatunku tzw. rockumentary – „Meeting People is Easy” Grant’a Gee, który pokazywał trasę Radiohead po „OK Computer”. Analogii jest mnóstwo. Pozycja zespołu ugruntowana świetną płytą (patrz wyżej), charakterystyczny industrialny niepokój, czy wykorzystanie różnych kamer od przemysłowych i super 8 po cyfrowe. Warto wspomnieć, że za zdjęcia do „Miroir Noir” odpowiedzialny był Vincent Moon – to dzięki niemu Blogotheque wygląda tak jak wygląda, więc i tu przemycił trochę ziarna, „ciepłego” kontrastu i trzęsących się ujęć a la Dogma 95. Ujęcia z koncertów to głównie dziwne zbliżenia, boczne skupienia na szalejącym Williamie Butlerze czy przedzieranie się przez tłum, w środku którego Arcade Fire lubią zacząć koncert. Myślę, że nie tylko ja lubię takie smaczki, więc uznajmy to za duży plus.

Obecność Vincenta Moona można też odczuć, kiedy zespół decyduje się na blogotheque’owe ujęcia w dziwnych miejscach, np. dwa różne sety w windach: najpierw wszyscy ściśnięci w ciasnej hotelowej odgrywają „Neon Bible” (Richard Parry grający na gazecie jest kapitany), a potem tylko Win i Régine wykonują „Windowsill” w oszklonej, która nagle zaczyna zjeżdżać.

Poza tym? Próby, rozgrzewki i czekanie. Trasa jak to trasa, ale zespół żyjący w tym rytmie nie sprawia wrażenia rodziny, raczej jakiegoś odłamu kościoła: mrocznego, niepokojącego i celebrującego swoje rytuały. Świetnie jest to spotęgowane motywem przewodnim filmu, czyli komentarzami ludzi dzwoniących na infolinię „Neon Bible”, która uruchomiona została przez zespół w ramach promocji płyty. Kilkanaście głosów fanów i nie tylko nagranych na sekretarkę świetnie komponuje się z fikcyjnymi reklamami nawołującymi do kupna produktu. Spieszcie się.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz