
Troszkę przeszarżowałem ze wstępem, bo „Spread” nie jest filmem wybitnym. Prawdę mówiąc nie zasługuję na więcej niż dobre 3+ w skali 5-punktowej. Ale da się obejrzeć i ogląda się całkiem przyjemnie. Trochę klisz, trochę smutnej prawdy o podrywaniu dziewczyn, przy której każdy facet kiwnie głową, a i jego koleżanka, którą zabrał do kina przytaknie. Bardzo dobre zdjęcia i klimat, L.A. prezentuje się nieźle, bez tandetnego blichtru. Fabuła jest prosta – Nikki to jeden z tych apetycznych chłopców, którzy przyjechali nad ocean z tej zachodniej strony, żeby zrobić karierę albo coś w tym stylu. Nikki bez skrupułów wykorzystuje swoją gładką twarz i spojrzenie psiaka i staje się ni mniej nie więcej tylko męską dziwką. Trochę to nieładnie z mojej strony tak go może nazywać, bo radzi sobie nieźle, funkcjonując raczej na zasadzie kontrolującego sytuację utrzymanka, ale fakt jest faktem – puszcza się za kasę. Grubą. A potem rzeczy się komplikują, jak zawsze.
Ashton Kutcher w głównej roli jest świetny – w końcu jakby nie patrzeć gra samego siebie. Seksowny kawał mięska, na którego od lat lecą laski – check, związek z dużo starszą kobietą – check, imprezowy czar, chłopięcy uśmiech i swoboda w podrywie i rozmowie – check. Nikki Kutchera jest szczery i prawdziwy, choć o całym filmie nie można tego powiedzieć. Dobrze się to ogląda, chociaż czasami scenariusz wpada na mielizny i nawet Mackkenzie („Young Adam”(!), Hallam Foe”(!) – co on tu do diabłą robi? - chciałoby się zapytać) nie wie jak z nich wypłynąć. Ale nie jest źle, na pewno nie tak, jak sugeruje polski tytuł.
Klimat, imprezy i smutny przepych pustych domów za miliony przypomniał mi trochę filmy z lat 80’tych, jak „Less than Zero” czy również na podstawie Ellisa, zeszłoroczne „The Informers” (ładne, ale kulejące i trochę pogubione). Impreza to impreza, nagość to nagość, seks to seks – nikt nie udaje, że jest inaczej. Jest ostro. Jest prawdziwie. Przewagą tego filmu i najbardziej odczuwalną różnicą, jeśli chodzi o plastikowe komedie romantyczne jest unoszący się w powietrzu pesymizm. Choć Nikki daje czadu, to obojętnie jak to wszystko się skończy nie będzie dobrze. Nawet, jeśli wytrzyma z jedną, będzie musiał kombinować z inną. Po okresie przyjemnej stagnacji niewątpliwie nastąpi rozłam. Sukces przekuje się w porażkę. On to wie, jest gotowy. Takie życie to nie bajka. Nie da się po prostu wyjść z tego od tak. Nie da się zakochać i rozpocząć czegoś nowego, bo wszystko wróci do ciebie jak bumerang i uderzy w tył głowy. Gorzkie prawdy wypływające z filmu mile łechcą. Szkoda, że coś nie zagrało i cały film jest tylko przeciętny. Jeden wątek więcej, coś mądrego zamiast, dodatkowa szczypta ironii – może wtedy nikt by ze „spread” „ciacha” nie robił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz