środa, 28 października 2009

L.Stadt "Death Of a Surfer Girl". Idzie zima.




Na uwagę zasługuje nie tylko klip nawiązujący do pamiętnych niedzielnych koncertów życzeń, ale odważny singiel. Widzę, że polska muzyka rozrywkowa odkrywa wreszcie elektronikę. Czyżby przewodnikiem po stosunkowo niezagospodarowanym rejonie okazał się producent Marcin Bors (nowy Hey i jak Bóg da Muchy)?

Zimna oprawa okraszona klawiszami królowej śniegu. Przesterowany bas, który tnie powietrze niczym walec. Nieczułe podbicia perki. W 1:34 synth wchodzi niespodziewanie w refren, mówiąc „miłość nie istnieje”. Ekskluzywnie wznoszący się wokal, mogący spokojnie znaleźć się na składance ’80’s elegant pop. Wchodzę w to.

Pomimo, że to tylko miniaturka, to w perspektywie synthpopowej suszy na polskim rynku (nie licząc jakiś cyber-gotyckich nieporozumień), znaczy bardzo wiele. Nie chcę wróżyć napływu zimno-elektronicznych projektów, ale coś wisi w powietrzu. Kamp! wyrasta na electro-band z prawdziwego zdarzenia, dinozaury z Hey także zanurzyli się w te rejony, a teraz L.Stadt wydaję niezły singiel nieodparcie kojarzący się z Lansing Dreiden, a dokłanie „A Line You Can Cross”. Ja wiem, że za późno, ale nawet Chylińska się opamiętała.

www.myspace.com/lstadt


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz