
Najpierw kojące klawisze okraszone chórkami w rytmie przypływów i odpływów z okładki. Pierwsze wejście wokalu wydawało mi się po polsku i szkoda, że nie było. Ten bardzo intymny kawałek pasowałby do wrażliwej „słowiańskiej duszy” wychowanej na „romantykach muzyki rockowej” (i bez dissu, że złe wychowanie). Potem zaczyna bujać lo-fi gitarka niczym z płyt Krystyny Prońko. Świetnie kojący kawałek na nadchodzące upały.
Dla mnie i tak zawsze ważniejszy był b-side ;P „Distance of the Modern Hearts” to po prostu perełka. Mamy tutaj więcej rozwiązań aranżacyjnych. Mimo wszystko kawałek jest nagrany na niesamowitym luzie ,tak jakby w Polsce tylko takie rzeczy powstawały. Basik cały czas zakorzeniony w disco-amerykańskim-ejtisie. Zaciągający klawisz, rozciągnięty na całą szerokość konstelacji gwiazd z back-covera. Palce lizać.
W Łodzi Kaliskiej na scenę co jakiś czas wkraczało kilka upartych dziewcząt, które wysuwając się na pierwszy plan zasłaniały „pięknych chłopców” z Kamp!. Jednak teraz już wiem, że twórcy tak zajebiście kuul muzy jeszcze nie raz będą odganiać się od dziewcząt żądnych prawdziwych doznań… dźwiękowych. Następnym razem sam będę na scenie. Czekamy na płytę.
Kamp! "Heats" - Download
PS. Panowie podają ten smakowity singielek na tacy w ramach darmowego downloadu. Ściągać i delektować.
Potwierdzam! Da się słuchać 2 kawałków w koło przez 8 godzin!
OdpowiedzUsuńW godzinach od 9 do 17:30 z półgodzinną przerwą koło 13 ;)
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę boskie, zwłaszcza Distance of the Modern Hearts.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ich plyta będzie co najmniej równie dobra. Zapraszam na mój blog http://www.sundown-syndrome.blogspot.com tam recenzja nowego krążka Tame Impala. Dopiero zaczynamy, ale jesteśmy ambitni.
OdpowiedzUsuńTeż byłam na tym koncercir w Kaliskiej i strasznie mnie wkurzały te dupeczki na scenie :)
OdpowiedzUsuńA.N.