piątek, 11 czerwca 2010

Lady Gaga "Alejandro": Gagaizm jako studium wysublimowanej wtórności




Po ostatnich klipach Gagi wiedziałem na co się szykować – chwilę trzeba odczekać zanim w teledysku pojawi się właściwy utwór, w dobie braku muzyki w MTV nikt nie przejmuje się formatami i konwencją trzy i pół minutową – i tak każdy będzie się modlił na youtube, więc 10minutowe małe formy filmowe to jest to. Gejowskie kinky West Side Story? Futurystyczny kabaret? Pamiętnik z powstania warszawskiego? Klasyczny emo bullshit? Czy może sroga zima na biednej słowiańskiej wsi (te skrzypce!). Dopiero po dwóch minutach Gaga otwiera usta, więc miałem chwilę na typowanie. I tak naprawdę po cholerę to robiłem, bo Lady G. miesza wszystko ze wszystkim, więc tak samo się myliłem jak i miałem rację. Szybki check – to, że klip zrobił znany fotograf Steven Klein już wiem, ale dowiaduję się, że za zdjęcia odpowiada Janusz Kamiński (ale to podobno żadne WOW, bo oni zawsze współpracują). Dobra, zobaczymy kawałek, cenię Gagę za robienie dobrego show i innowacyjność, ale - umówmy się – muzy to ona świetnej nie robi. Pominę milczeniem te momenty, gdzie Germanotta udaje akcent i skupię się na samej piosence. Długo nie muszę tego robić: eurodance’owa szmata z syntetyczną fletnią pana w tle. Wymienianie męskich latynoskich imion nic nie daje – ten numer nie tylko odświeża u mnie traumy lat 90tych (Ace of Bace), ale niebezpiecznie przypomina jakiś track z longplaya Shazzy „Egipskie Noce”. Z czym do ludzi? Gdzie jest bit? Gdzie pierdolnięcie, bez którego w dzisiejszych czasach jak bez ręki? Takich podkładów to ja mam w keyboardzie cały tone bank. Na takich klawiszach wypłynął Mr. President.


Wobec niezrozumienia jak można promować w dzisiejszych czasach tak słaby numer pozostaje mi chyba tylko skupić się na klipie. Ale jeszcze: jak Lady Gaga funkcjonowałaby bez całej otoczki? Czy lubią ją niewidomi? Jak głuchoniemi wyobrażają sobie jej muzykę, kiedy śledzą to widowisko? Te pytania cisnęły mi się na usta, gdy z jednej strony zachwycałem się taneczną synchronizacją Gagi z tancerzami, a z drugiej kontestowałem oczywiste kopiowanie Madonny (ten look, ta bielizna, ta „kardynalska” sutanna, ta „gimnastyka” w łóżku i wszechobecna dominacja) i precyzyjną dosłowność w balansowaniu na granicy (dalej jest już tylko porno). A – jeszcze słowo o gagadżetach, na które zawsze patrzę z podziwem i cmokam z uznaniem zachwalając kreatywność osoby za nie odpowiedzialnej: w „Telephone” okulary z palących się papierosów były całkiem cool, ale występujący tu biustonosz z gumowymi lufami M16stek zamiast sutków rządzi!


No dobra, a teraz zadam to samo pytanie, które zadałem przy „Telephone” – o co tu do kurwy nędzy chodzi? Co z tego, że Gaga ma krucyfiks na kroczu i połyka różaniec? Kogo obserwuje przez koronkowy cyber okular? Na co komu to całe totalitarno-militarne pieprzenie i jak to się wszystko ma do gejów, których tak żarliwie zawsze broni? Tu naoliwieni chłopcy nie wyrastają ponad rolę przedmiotu, są tylko salonem meblowym, po którym przechadza się naga Gaga. Tak, pewnie znów wychodzę na idiotę, bo nie chodzi o nic, tylko zamieszanie, cudaczna feeria i totalny śmietnik – bo kto w dzisiejszych czasach ma ochotę na coś z sensem? Liczy się posiekany przekaz, obrazki puszczane w przypadkowej kolejności, seks, anarchia i dużo wszystkiego. Niech cię szlag, Gago!


3 komentarze:

  1. Nie ma to jak plagiacik. Od razu przywołuje: Ace of Base "Don't Turn Around" (http://www.youtube.com/watch?v=nYunE415_Qg). Wejście na początku z szeptem, potem bujający rytm pod fleciki. Jeżeli to nie wystarczy po całości plagiatem jedzie w 3:02. Aż chciałoby się zaśpiewać "don't turn around". Cytując klasykę:
    "Lady Gago wypierdalaj!".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nom. wrzuć Ace of Base do miksera, dorzuć "La Isla Bonita" Madonny, dużo cytryn, mineralkę i cukier. Mimo, że jesteś spryciarzem i planujesz zrobić Sprite'a, to wychodzi tylko mętna lemoniada (http://www.youtube.com/watch?v=xtl0l5wlQrw). Tym razem Sprite vs. Pragnienie 0:1.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Eh, Eh... There's nothing else I can say.
    Eh, Eh..." Wish you'll never sing that shit again, Eh Eeeeeh ;)

    Tym razem obejdzie sie bez Rennie, bo zGaga nie powala ;)

    OdpowiedzUsuń