wtorek, 20 lipca 2010

Juvelen "All Time High". Punisher POPu


No i przyszedł Juvelen i zrobił z wami wszystkimi porządek. Możecie się już zacząć bać wszystkie Lady Gułagi i Kasie Perry. Gościu, który sam tworzy i produkuje swoje dopieszczone kawałki wypuszcza nowy powerplay, który radio Eska powinna napierdalać od rana do wieczora, ale nigdy tego nie zrobi.


Może nie jest to manieczka na miarę „Don’t Mess” czy „Hanny”, ale trzyma poziom dobrego french touch’u. Charakterystyczne pytające syntezatorowe „nie wiadomo co” wita się z hi-hatowymi uderzeniami. Każdy, kto wcześniej kto spotkał się z muzyką tego szwedzkiego geniusza będzie wiedział, gdzie dają najlepsze madżajto.


Wokal troszeczkę zmieniony niż ostatnio na jedynce. Troszeczkę hot-chipowo, ale gdzieś też nowo-falowy self-confident wokal słyszę. Juvelen na luzie znowu wchodzi z refrenem, za który Ewa Sonet oddałaby swoje ciało i duszę, a mi się serce kraje, że polski zjadacz chleba nigdy nie usłyszy tych lukrowanych dźwięków na naszej ziemi, tej ziemi.

Jeżeli ktoś przegapił, debiut tego nieokiełznanego szwedzkiego księcia (taka gra słów, hehe), niech szybko biegnie do amazon.com.



2 komentarze:

  1. Philu drogi!
    Po przeczytaniu tej recki poczulam tesknote za twa osoba i twymi jokami :D To mnie tak ucieszylo jak recka Dosko. ooosom. pozdro i wpadaj do nas. amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach Karlajn, wspomnienia z razem odśpiewanych manieczek przelatują mi teraz niczym piach przez palce jak z nie istniejącego clipu do "Apologize" Timbalanda. Nadejdą jeszcze czasy prosperity dla maniaków electro pierdolnięcia, oj nadejdą. Oczekujcie...

    OdpowiedzUsuń