wtorek, 20 maja 2014

Coldplay - The Great Rock'n'Roll Swindle, czyli dlaczego Coldplay jest najbardziej przereklamowanym zespołem ever


Zaczęło się niewinnie - syn nauczycielki śpiewu założył zespół, który bezceremonialnie wziął fragmenty "Grace" Buckleya czy nawet trochę "The Bends" (aż mi się ręka trzęsie jak piszę tę nazwę razem z Coldplay w jednym poście) i wyszło. „Parachutes” to zestaw "ciepłych", "ładnych" ballad, wprost do radia. Niestety,  na tle tych wielkich płyt które wymieniłem, to po prostu wtórność.

Druga płyta ("Dopływ krwi do mózgu") była tylko powtórką z rozrywki, ale podobnie jak debiut, miała za sobą listę pochlebnych recenzji, a także wysokobudżetowe klipy. Została wyprzedana na pniu. Wsłuchując się w instrumentarium i zdolności muzyków, na tych dwóch płytach, są one naprawdę mierne. Biorąc za benchmark ich inspiracje: Edge, Greenwood, Buckley, to tak jakby porównać rapy Masłowskiej do Chucka D z Public Enemy.

Na trzecim krążku „X&Y” nie mieli wyboru. Nagrali bombastyczną, stadionową płytę z singalongami typu "Fix You", "Speed of Sound" czy "Talk" (ten
z motywem Kraftwerku – hołd czy kryzys twórczy?). Martin krzyczy, słychać wzniosłe Hammondy, perkusja jest szybsza, wszystkie gitary są na delayu.
I wiecie co? Wydaję mi się że to ich najlepszą płyta. Nie pod względem materiału, broń Boże, ale dlatego że są tutaj naprawdę szczerzy  - dostajemy wykalkulowany Arena Rock z aspiracjami bycia U2 z okresu po "POP". I nic poza tym.

Kiedy uwierzyli, że są U2, Martin zaczął bawić się w papiestwo (podobnie jak Bono), a do wyprodukowania czwartego „dzieła” zaproszono Briana Eno (producenta „The Joshua Tree” i Unforgettable Fire”). „Teraz będzie na poważnie, ubierzemy się w „rewolucyjne” ciuchy, na okładach umieścimy malowidła i będziemy śpiewać o walce dobra ze złem”. Patrząc z perspektywy, zatrudnienie Briana Eno było dobrym wyborem. Wiadomo nie od dziś, że gościu  potrafi zdziałać cuda i zmienić oblicze niejednego zespołu. Martin przesunął się na dalszy plan, ważniejsza stała się struktura piosenek, piosenki są też dłuższe, co daje miejsce na lekkie eksperymenty z brzmieniem (np. środek kawałka „42”, zasłonięty wokal w „Yes” – prawie jak mbv ;)), a także kilkuczęściowe kompozycje. Pomimo dobrej woli Eno (w końcu nie dostał kasy tylko za siedzenie w studio), nadal znajdzie się kilka coldplayowych męczyworów  (kawałek „Viva la Vida” – stary Coldplay + skrzypce + chóralny zaśpiew, brrrrr; singlowy „Violent Hill”). Chęć pójścia w innym kierunku okazało się tylko działaniem zwiększenia grupy docelowej  o  target, który nie traktował ich poważnie (o czym przekonamy się na następnej płycie).

„Panowie, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Nagraliśmy płytę z Eno, jak ktoś się dał zrobić w chuja to dobrze, ale nie chce mi się jeszcze raz zamykać z Łysym w studio i rozkminiać sub-harmonie. Kurde, jesteśmy sławni tak? Występujmy na stadionach, tak? Dawać mi tu syntezatory, kto tam teraz na billboardzie jest? Rihanna, dawać ją. Będzie wixa. To ma lecieć wszędzie, nawet na RMF MAXXX lub Planecie. Mają to puszczać pomiędzy Skrillexem, a Pitbullem.  A co do koncertów, to musimy coś podkręcić pod dzieciaków. Szwagier robi w agencji marketingowego, robił ostatnio globalną kampanie pod Nike Run. Takie opaski świecące mają. Będziemy to rozdawać przy wejściu, a w trakcie manieczek będziemy świecić do rytmu. Takie Mylo Xyloto?” –„Chris co to jest Mylo Xyloto?” – "Nie wiem, ale brzmi jak 10 milionów dolarów, hehehe.”


Jadę samochodem, słucham radia, spiker smutnym głosem oznajmia że Chris Martin jest ostatnio
w rozpaczy. Rozstał się ze swoją żoną Gwyneth Paltrow. Ta celebrycka miłość nie mogła trwać wiecznie. Spiker opowiada, jak bardzo te doświadczenia wpłynęły na nową płytę Coldplay „Ghost Stories”. To niemal spowiedź człowieka, który przeżył rozpad związku, mówi. Puszcza „Magic”. W tym samym czasie mijam McDonald'sa. Dźwięki automatycznej perkusji, wchodzą w interakcje z żółtym łukami w kształcie „M”. Muszę się zatrzymać, wymiotuję…

5 komentarzy:

  1. bardzo lubię Coldplay, a blog bardzo fajny i na pewno będę tu zaglądać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam mieszanie uczucia co do Coldplay

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafnie to ująłeś:) ja również nie widzę w ich utworach żadnego drugiego dna..żadnej treści. Tulko muzyka zrobiona specjalnie tak, aby się sprzedawała, nie powiem momentami przyjemna, ale pusta.

    OdpowiedzUsuń